Jedni nie mogą się ich doczekać, inni kategorycznie zarzekają się, że nie planują sięgać, a i znajomym odradzają. Nie da się ukryć, że pierwsze ogórki czy rzodkiewki kuszą nas ze straganów, a spragnieni świeżego zastrzyku witamin po zimie, nie potrafimy się im oprzeć. Rzeczywiście jednak nowalijki od warzyw, które można kupić „w sezonie” różnią się. Rosną w szklarniach na specjalnych podłożach, brakuje im jednak nadal promieni słonecznych, których brak producenci rekompensują za pomocą azotanów. Ryzyko związane jest z faktem, że rośliny kumulują ewentualny nadmiar azotanów. Najwięcej tych substancji gromadzi się w liściach oraz korzeniach, stąd też warzywami „podwyższonego ryzyka” są: sałata, kapusta, rzodkiew, marchew czy pietruszka. Najbezpieczniejszymi nowalijkami są więc ogórki czy pomidory. Mimo wszystko warto sięgać po nowalijki, gdyż pod względem wartości odżywczych niczym nie różnią się od warzyw sezonowych. Najbezpieczniej jednak jest wybierać nie te najładniejsze warzywa, lecz nieco mniej mizerniejsze. Warto też obrać je ze skórki.